czwartek, 7 września 2023

Uratowałam grób księżniczki Anny Luizy.

Kiedy w ubiegłym roku zbierałam informacje na temat księżniczek poinformowano mnie przy okazji, że grób księżniczki Anny Luizy Hohenlohe - Ingelfingen zostanie zlikwidowany we wrześniu 2024 roku. 

Ta sprawa nie dawała mi spokoju i szukałam różnych rozwiązań i po stronie niemieckiej i polskiej. A czas mijał. 

Wreszcie zdesperowana napisałam do miejskiego zarządu cmentarzy pytanie, czy aby na pewno chcą się pozbywać grobu, którym się chwalą. 

I oto w tym tygodniu otrzymałam wiadomość od zarządu cmentarzy w Wiesbaden, że grób księżniczki Anny Luizy pozostaje na zawsze na swoim miejscu. A wraz z nim pozostałe groby sióstr - misjonarek na tzw. Schwesternfeld. 

Wszystkie te groby objęte zostały opieką konserwatorską i są chronione jako zabytki. 

Czeka go oczywiście renowacja, ale z tym się już spieszyć nie trzeba. Chociaż miło by było go wyremontować na przykład do przypadającej w przyszłym roku 55. rocznicy śmierci lub chociaż do 150. urodzin księżniczki (2026). Ale nad tym pomyślę już na spokojnie. 


 

Fotografia ze strony cmentarza. 



poniedziałek, 4 września 2023

Lato z księżniczkami

Minęły wakacje, ale lato jeszcze się z nami nie żegna. Można już jednak podsumować minione miesiące. 

Tegoroczna kanikuła niespodziewanie upłynęła mi pod znakiem księżniczek (i książąt oczywiście też, ale to księżniczki były motywem przewodnim poszukiwań). 

I to nie, jak przypuszczałam, naszych, koszęcińskich najmłodszych księżniczek - sióstr księcia Karla Gottfrieda - ale kolejnego pokolenia. Które zupełnie nie jest z Koszęcinem kojarzone. A niesłusznie. 

Udało mi się więc wreszcie  zgromadzić i uporządkować informacje na temat synów księcia: Aleksandra i Konrada Hohenlohe - Schillingfuerst - Waldenburg, ich rodziców i ich żon. Iskrą zapalną do tych poszukiwań była informacja o śmierci 102 letniej hrabiny Ladislai Eltz, wdowy po młodszym z książąt, Konradzie. A potem już poszło nadspodziewanie łatwo. 

I są to fascynujące historie, chociaż o zupełnie innym wymiarze niż życie protestanckich właścicieli Koszęcina. Losy katolickich, ostatnich koszęcińskich książąt (bo niezależnie od wszystkich okoliczności, które nastąpiły po 1939 roku byli oni ostatnimi spadkobiercami tutejszego majątku) i ich żon to prawdziwie choć prawie nieprawdopodobne międzywojenne i powojenne historie z pogranicza polityki, dyplomacji, szołbiznesu, hajlajfu. O zupełnie innej temperaturze, barwie i energii niż te, do których przyzwyczaiły nas poprzednie pokolenia. Tak jak zupełnie inne były czasy, w których żyli. 

Chętnie podzielę się tą wiedzą - czy to w formie wykładu czy opracowania, ale nie będzie na ich temat żadnego wpisu. Mnie największą frajdę sprawiły same poszukiwania i to czego się w ich czasie dowiedziałam oraz to, że sobie zapełniłam tę lukę w naszej historii. Wy możecie zrobić to samo lub skorzystać z mojej wiedzy by zaspokoić swoją ciekawość. 


Nie zaniedbałam jednak i "moich" księżniczek. Dzięki współpracy z panem Michałem Dramskim oraz pomocy pana Matiasa Rebela z Gaildorf także Adela, Anna Luise i Maria Agnes odzyskały kolejne fragmenty życiorysów. I o nich powoli piszę nowe informacje. Spodziewajcie się ich w PORTRETACH PRZODKÓW jesienią.


Na fotografii książęta Aleksander i Konrad z matką. 












wtorek, 1 sierpnia 2023

PORTRETY PRZODKÓW - galeria portretów, galeria postaci

 


Jak już część z Was pewnie zauważyła posty merytoryczne od pewnego czasu ukazują się na nowej stronie. https://powrotprzodkow.blogspot.com/

Strona nosi tytuł portrety przodków i jest galerią postaci związanych z Koszęcinem - od tak znamienitych jak koronowane (lub prawie koronowane ) głowy, przez tak niezwykłe jak hrabiowski łowczy, który został dyrektorem teatru aż po "zupełnie zwyczajne" - jak "zwykła" córka lekarza. 

Dzięki ubiegłorocznemu stypendium ministra kultury wyklarowały mi się zręby tego subiektywnego słownika biograficznego osób związanych z Koszęcinem oraz dodatkowej, osobnej strony poświęconej pamięci koszęcińskich Żydów (która dopiero będzie powstawała, ale ma już ręce i nogi, a zapełnienie jej treścią jest tylko kwestią czasu).

Nowa strona jest daleka od ideału, ale ma to, czego potrzebowałam:
na głównej stronie galerię portretów, które po dotknięciu wyświetlają nazwisko osoby
oraz na wysuwanej listwie z prawej strony indeksy - nazwisk, miejsc, miejscowości w okolicy, miejscowości powiązanych, oś czasu.
I połączona jest z mapą. Na której kiedyś może pojawią się dźwięki. Ale to już nie zależy ode mnie.
Korzystajcie z mapy zwiedzając Koszęcin. I nie zapomnijcie o wolnych datkach na rozwój (np. na udźwiękowienie).

Nowa odsłona koszęcińskich historii ma również drugiego autora. Pan Michał Dramski pisze o historii Tworoga i tamtej części dóbr hohenloeskich, zgłębia między innymi życiorysy dworskich urzędników leśnych i dzieli się z wami efektami swoich poszukiwań genealogicznych. Bardzo się cieszę, że zechciał dołączyć do tego projektu ze swoją dociekliwością, wiedzą i ciekawym stylem pisania.

Wbrew temu jak od 7 lat wygląda oficjalna strona urzędu gminy i zakładki HISTORIA i ZABYTKI historia naszej gminy to nie wielka biała plama, a Koszęcin to nie opustoszałe przed laty dwie chałupy w środku wielkiego lasu. Dlatego nieustannie publikujemy dużo nowych informacji oraz zupełnie nowych fotografii i ciągle jest mnóstwo pracy przed nami.

Nadal pozostanie to przede wszystkim strona o Koszęcinie, z niewielkimi wycieczkami w stronę okolicy. Chociaż mam pełną świadomość, że każda z miejscowości naszej gminy (okolicy) ma o czym opowiadać to jednak swój czas musi im poświęcić ktoś inny. Jeśli ktoś taki zechce publikować swoje posty na tej stronie – gorąco zapraszam.

WSPÓŁPRACA MERYTORYCZNA

Do tworzenia tej strony zapraszam KAŻDEGO, kto chce na/pisać o osobach związanych z Koszęcinem (lub szeroko pojętych dobrach koszęcińskich - np o części oleskiej), o swoich krewnych, znajomych, czy osobach, które go w tej wsi i dobrach koszęcińskich zafascynowały i uważa, że zasługują na pamięć.
Szczególnie zachęcam do tego młodzież – wolontariat, za który zbieracie punkty w szkole, może mieć także twarz dawnych koszęcinian, także waszych przodków lub dowolnie wybranej osoby.

Zachęcam również do dzielenia się zasobami swoich szuflad i pudełek z pamiątkami. Bo pamięć zamknięta w pudełkach i nie odświeżana umiera z braku tlenu.

DAROWIZNY I INNE FORMY WSPARCIA

Współpracę możecie podjąć również jako sponsorzy.
Tegoroczne posty czyta około 100 osób, oglądają 2-3 tysiące. Czy to mało? To 100 - 1000 razy więcej, niż przeczyta baner zawieszony w środku wsi. Jeśli więc chcesz wyrzucić pieniądze to kupuj banery, ale kiedy chcesz skuteczniej lokalnie zareklamować firmę - zrób to wspierając dobrą inicjatywę.
Możesz zostać sponsorem jednej notatki lub całej strony, jako osoba prywatna, organizacja lub firma. Warunki do omówienia prywatnie.

Bez tej pomocy, bez waszego pospolitego ruszenia, które pozwoli na dalsze prowadzenie otwartego projektu, wiele nowych informacji nigdy się nie pojawi, a pełna zawartość nowych postów przygotowanych przeze mnie będzie dostępna jedynie w formie podziękowania za finansowe wsparcie.

PODZIĘKOWANIA

Przy tej okazji DZIĘKUJĘ wszystkim, którzy przez tych 10 lat
  • dzielili się wspomnieniami oraz pamiątkami po swoich rodzinach
  • wsparli moją działalność finansowo lub materialnie (średnio 30 zł rocznie) lub organizacyjnie
  • pomagali w zdobyciu materiałów i dotarciu do świadków
  • i dzielili się swoimi badaniami i efektami swoich poszukiwań – bo ta strona powstaje dzięki pomocy i współpracy wielu osób, szczególnie naszych lokalnych regionalistów, poszukiwaczy przodków, naukowców z zagranicy, pracowników bibliotek oraz moich koleżanek i kolegów pracujących w muzeach.

Życzę Wam - mieszkańcom, gościom, turystom, potomkom - wielu interesujących spotkań z dawnymi mieszkańcami i gośćmi Koszęcina i przyjemności z poznawania naszej historii.



Dane do darowizn (w tytule przelewu koniecznie - darowizna).
Odbiorca: Muzeum "Doctor Villa" w Koszęcinie
Nr konta bankowego:
dla przelewów krajowych:
BANK PEKAO SA 76 1240 1431 1111 0000 1062 1316
dla przelewów zagranicznych :
BANK PEKAO SA PL76 1240 1431 1111 0000 1062 1316 SWIFT (BIC) PKOPPLPW
Adres Banku:
Bank Pekao SA – Centrala, ul. Grzybowska 53/57, 00-950 Warszawa, Polska


sobota, 8 kwietnia 2023

Wielkanoc i jej roślinne symbole

 Jesus has risen!

May God keep you away from misfortunes, devious people, and evil tongues.

Have a blessed and happy Easter!


Błogosławionych i radosnych Świąt Wielkiej Nocy!



Kolejna Wielkanoc to doskonała okazja, żeby przyjrzeć się roślinnym symbolom świątecznym. Zrobimy to w oparciu o karteczki wielkanocne z 1876 roku, z firmy Prang&Co, które posłużyły do stworzenia tej grafiki.

Współczesna symbolika tych świąt najczęściej nawiązuje do symboli wiosennych – złoci się żółtymi kwiatami żonkili, mieni różnymi barwami krokusów i hiacyntów, zachwyca dostojnym fioletem fiołków, ciemierników i sasanek. Pojawiają się wierzbowe bazie i liście palmy. Na stołach i w koszyczkach zielenią się barwinek, bukszpan, borówka i rzeżucha, rozkwitają gałązki drzew owocowych i forsycji.

Kartki świąteczne sprzed półtora wieku pokazują jak wiele innych roślin jest wiązanych ze świętami Zmartwychwstania i jak są one różnorodne. Warto o nich pamiętać, bo na przykład (oprócz tradycyjnych podarków z pisanek) mogą być także doskonałym prezentem dla gospodarzy, do których udamy się ze świąteczną wizytą.


OSTROKRZEW (Ilex L)

Ten krzew, chociaż kojarzony jest głównie z Bożym Narodzeniem (jest zimozielony i na tle śniegu pięknie wyglądają jego żywe, błyszczące liście i czerwone owoce), ma również symbolikę wielkanocną.

Zakończone kolcami liście ostrokrzewu są symbolem korony cierniowej, którą został ukoronowany Chrystus przed ukrzyżowaniem (stąd roślina ta czasami nazywana jest krzakiem cierniowym), a czerwone owoce symbolizują krople zastygłej krwi.

Według jednej z legend krzew ten wyrastał tam, gdzie spadły krople krwi Chrystusa podczas drogi krzyżowej.

W angielskim nazewnictwie ostrokrzew to Holly, co można tłumaczyć jako „święty” krzew.

Na naszej ilustracji połączony jest z wieńcem z delikatnych, niebieskich kwiatów niezapominajek. Ich błękit symbolizuje niebo i wiosenne odrodzenie życia. Tu może symbolizować również Maryję stojąca przy Jezusie umierającym na krzyżu. 


 MĘCZENNICA (Passiflora L) 

To bezsprzecznie królowa wielkanocnej symboliki, przez wieki zachwycająca wyglądem egzotycznego kwiatu i wywołująca wiele skojarzeń.

Już jej nazwa nawiązuje do krzyżowej męki Jezusa Chrystusa (passio - cierpienie, ka).

Także inne nazwy tej rośliny Męczennica Pańska, Kwiat Męki Pańskiej, Kwiat Pięciu Ran Chrystusa, Korona Pańska odniesieniem do wielkanocnej symboliki.

Rośliny z rodzaju męczennica były użytkowane i uprawiane jako owocowe przez rdzennych mieszkańców Ameryk i przez Europejczyków opisywane były początkowo jako rośliny owocowe – granadilla (pierwszą wzmiankę w „Historii Peru” zamieścił w 1553 Pedro Cieza de León). W 1609 dominikański mnich Simone Parlasca z Bolonii przedstawił kwiat opisując jego budowę jako odzwierciedlającą symbole związane z Męką Pańską (Fiore della Granadiglia overo della passione di nostro Signore Giesu Christo – Kwiat granadilli lub Męki Pańskiej Naszego Pana Jezusa Chrystusa).[wikipedia]

Do Europy pierwsze okazy męczennicy, po długich podróżach statkami, dotarły około roku 1550. Przybyły do Hiszpanii i tu próbowano je uprawiać. Tu też pierwszy szczegółowo opisał ją, w roku 1570, sewilski lekarz i botanik Nicolas Monardes.

Swoją ogromną popularność męczennica zawdzięcza Giacomo Bosio, włoskiemu jezuicie pracującemu pół wieku później w Watykanie. Opierając się na rysunkach Villegasa, misjonarza, który przywiózł tę roślinę z Meksyku, w wydanym w 1610 r. dziele „Triomphante e gloriose Croce” opison dokładnie passiflorę i jej symbolikę (wraz z własnym rysunkiem). To właśnie łacińskie tłumaczenie tego dzieła, wydane w 1617 r. pod tytułem „Crux triumphans et Gloriosa” („Triumfujący i chwalebny Krzyż”) zapoczątkowało wielką karierę kwiatu passiflory w świecie chrześcijańskim.

Botanicznie w kwiatach męczennicy wyróżnia się:
rozszerzone dno kwiatowe, które wystaje poza okwiat, z pięcioma działkami kielicha,
pięć płatków, które są podobne do działek lub nieco od nich mniejsze;
przykoronek przywabiający owady, który wyrasta wewnątrz kielicha i ma postać długich nitek, występujących w dużej ilości; w zależności od odmiany nitki mogą być wyprostowane albo skręcone na końcach,
pięć wyniesionych pręcików zrośniętych ze słupkiem, które tworzą kolumnę androgynoforu;
pylniki, które wystają poza brzeg kolumny i trzy znamiona, które znajdują się na szczycie androgynoforu.

 

Patrząc od zewnątrz na pojedynczy kwiat Bosio odczytał w niej następującą historię:

10 płatków i działek (5 płatków i 5 działek) to 10 wiernych apostołów (bez Judasza zdrajcy i Piotra zaprzańca),

gęsty wieniec drobnych nitek przykoronka - to korona cierniowa (w tradycji mająca 72 ciernie),

pięć pręcików - 5 ran Chrystusa,

3 znamiona słupka - gwoździe, którymi przybito go do krzyża,

androgynofor (czyli cała środkowa konstrukcja dna kwiatowego z 5 pręcikami i słupkiem) to słup, przy którym biczowano Jezusa,

a dno kielicha – to święty Graal – kielich, którym posłużył się Jezus Chrystus w czasie Ostatniej Wieczerzy, później użyty przez Józefa z Arymatei do zebrania krwi Jezusa po ukrzyżowaniu.

Symbolikę nadano także częściom zielonym rośliny - złożone pięcioklapowe liście to dłonie oprawców, pojedyncze ich części lub liście pojedyncze to groty włóczni, którymi dźgali Jezusa, a wąsy czepne to bicze, którymi go smagali lub powrozy, którymi był spętany.

Z czasem kwiat ten obrastał w kolejne legendy.

Jaśniejsze plamki widoczne na spodnich stronach liści to trzydzieści judaszowych srebrników, wstydliwie ukryta zapłata za zdradę.

Biały lub czerwony kolor płatków - czystość lub krew Zbawiciela, a niebieski przykoronek - Niebo, do którego wstąpił.
Passiflora kwitnie zazwyczaj tylko trzy dni, symbolizując trzy lata nauczania Chrystusa albo trzy dni i trzy noce spędzone prze
z niego w grobie po ukrzyżowaniu.

Okrągły owoc męczennicy, który pojawia się po opadnięciu kwiatu to symbol świata zbawionego przez Chrystusa.

Tak przesycony symboliką kwiat służył misjonarzom do przekonywania rdzennych mieszkańców do nowej wiary.

Według jednego z podań męczennica wyrosła pod krzyżem w miejscach, gdzie spadały łzy umierającego Chrystusa.

Według kolejnej z legend, Szatan, który był obecny przy ukrzyżowaniu Chrystusa w Jerozolimie po wniebowstąpieniu Zbawiciela uciekł do Nowego Świata z kwiatem passiflory, nieświadomy jego mocy wybawienia Indian od ognia piekielnego.

Mistyczne interpretacje sięgają czasem daleko poza osobnicze cechy tych roślin. I tak można się spotkać z twierdzeniem, że męczennice są pnączami i potrzebują podpór, po których będą się wspinać i rosnąć ku słońcu - tak jak chrześcijanie potrzebujący łaski i pomocy boskiej. Jak wiele pnączy reagują dobrze na przycinanie i szybko odrastają po takim zabiegu – chrześcijanie też nigdy nie powinni się poddawać i pokonywać zło tego świata, by odradzać się silniejszymi.


Wracamy na ziemię czyli trochę faktów na podsumowanie.

Passiflora występuje naturalnie w krajach strefy zwrotnikowej i podzwrotnikowej  szczególnie Ameryki Środkowej i Południowej i dotychczas opisanych zostało ponad 500 gatunków tych roślin. Najczęściej jest pnączem. Dla Europejczyków odkryta została przez hiszpańskich konkwistadorów w XVI wieku, a na stary kontynent dotarły najpierw jej nasiona, zasuszone egzemplarze w zielnikach oraz rysunki, a jej wizerunki krążyły w wielu rycinach. Niektóre z nich były bardzo dosłowne, tak jak te dwie.

 

Z lewej -  rycina z dzieła Giacomo Bosio [Darewicz]

Z prawej  - rycina z roku 1629 The Iesuites Figure of the Maracoc. Granadillus Frutex Indicus Christi Passionis Imago [Tomczyk]

 

Trafiła najpierw na królewskie dwory i do klasztorów, gdzie była ozdobą i ciekawostką, z trudem i poświęceniem uprawianą przez królewskich i klasztornych ogrodników. Na znaczeniu symbolicznym i popularności straciła w dobie Oświecenia. Z upływem czasów schodziła coraz niżej w hierarchii społecznej posiadaczy, zyskując jednak w zamian na zasięgu. W XIX wieku uprawiana była w szybko mnożących się ogrodach botanicznych i prywatnych kolekcjach i została szczególnie rozpopularyzowana dzięki ówczesnym wystawom ogrodniczym. Chętnie też była wówczas wykorzystywana do ozdabiania Grobów Pańskich.

Roślina ta spotykana jest między innymi w krajach południa Europy, a w naszych warunkach łatwa jest do uprawy w doniczkach (oraz oranżeriach) i kwitnie przez całe lato (pojedyncze kwiaty mają 1-3 dniową żywotność), a nawet niejadalne owoce są również bardzo ozdobne.

Jej części zielone są trujące, a jadalnymi owocami niektórych gatunkówmaracuja (fioletowa), granadilla (pomarańczowo żółta) i kuruba (pomarańczowa, o wydłużonym kształcie).

Rośliny te mają też właściwości lecznicze i zdrowotne. Sok z owoców passiflory jest środkiem wzmacniającym odporność, a także nasennym i uspokajającym oraz obniżającym ciśnienie. Galaretka z owocami np. marakui w wielu domach będzie więc idealnym deserem na rodzinne spotkania świąteczne.

Zainteresowanych historią odkryć passiflory, interpretacji, wykorzystania przez misjonarzy, uprawy, jej odzwierciedleniami w sztuce, zastosowaniami lekarskimi itd  odsyłam na dole do dwóch ciekawych źródeł.


ŻYWOTNIK (Thuja L)

Czyli niezwykle popularna w Polsce tuja.

Jest przede wszystkim symbolem śmierci, smutki i żałoby, a jej strzelisty kształt kieruje myśli ku niebu. Ale jako roślina odporna na wszelkie trudy, warunki pogodowe czy środowiskowe symbolizuje również żywotność i nieśmiertelność.

Na karteczce Pranga uzupełnia go niezidentyfikowana roślina o czerwonych owocach (ponownie - symbol krwi Chrystusa) i sercowatych liściach z jasnym unerwieniem. Jeśli potraficie ją rozpoznać – dajcie znać co to jest.


NENUFAR (Nymphaea L) 

Nymphaea czyli nimfa, zwana inaczej lilią wodną lub grzybieniem to pięknie kwitnąca roślina pływająca.

Przez długie wieki uważano, że grzybienie nie dotykają ziemi ani wody, w której żyją. Ich kwiaty otwierają się tylko w dzień, a na noc się zamykają. Unosząc się nad wodą symbolizowały oderwanie od spraw ziemskich. W symbolice antycznej oznaczały czystość ducha wznoszącego się ponad grzeszne życie doczesne, były znakiem zwycięstwa ducha nad materią, światła nad ciemnością. Również w mitologii słowiańskiej były symbolem zwycięstwa, odrodzenia, sprawiedliwości i pokoju. Te znaczenia mogły przeniknąć do chrześcijaństwa jako symbol zwycięstwa dobra nad złem i grzechem, życia nad śmiercią.


W botanice oraz kulturze różnych krajów niektóre rośliny nie tylko mają symbolikę wielkanocną, ale i przydomek „wielkanocny”. Do historii wielkanocnej lilii czy róży i do innych wielkanocnych znaków wrócimy za rok, wraz z następną porcją dawnych świątecznych kart życzeniowych.

Kiedy tylko pogoda dopisze podczas świątecznych i poświątecznych spacerów „zapolujcie” na rodzime roślinne symbole w swojej okolicy. Przekonacie się jak wiele ich rośnie w waszym bezpośrednim otoczeniu. To jeszcze zdrowsze i przyjemniejsze świąteczne zajęcie niż polowanie na „zajączka” i jego czekoladowe jajeczka.


Radosnych i ukwieconych świąt

życzy

Flora od Doctor(a) Villa


 


Tomczyk, P. P. (2018). Męczennica – roślina użytkowa i symboliczna. Humanistyka I Przyrodoznawstwo, (24), 423–434. https://doi.org/10.31648/hip.2635 

Krzysztofa Darewicz Opowieść o męczennicy pańskiej https://tygodnik.tvp.pl/68948891/opowiesc-o-meczennicy-panskiej



piątek, 27 stycznia 2023

Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.

Co roku 27 stycznia, w rocznicę wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Auschwitz, w Międzynarodowym Dniu Pamięci Ofiar Holokaustu, opowiadam Wam kolejną historię o koszęcińskich Żydach, których dotknęła ta straszna tragedia. Historię o ludziach, którzy tutaj się urodzili, tu mieszkali, byli sąsiadami naszych dziadków i pradziadków, mieszkańcami i właścicielami domów, w których my mieszkamy i pracujemy, którzy przyczyniali się do rozkwitu tej miejscowości w jej najlepszym czasie i wyjeżdżali stąd zawsze z nadzieją lepszego (a przynajmniej nie gorszego) życia. Te nadzieje nie zawsze się spełniły, a los wielu z nich dopisał wyjątkowo tragiczny koniec. 

Co roku ta lista ofiar się wydłuża, bo po drodze w różnych okolicznościach odnajduję kolejne osoby, kolejnych dawnych mieszkańców.


Dzisiaj opowiem wam o rodzinie Israelowitz, żebyście pamiętali o Selmie, która zmarła po niemal rocznym pobycie w obozie koncentracyjnym w Terezinie i o jej zamordowanych wnuczkach, krewnych i powinowatych, o jej córce Cecilie i jej córkach, którym udało się przeżyć w obozach zagłady. 

To wyjątkowa opowieść, bo po raz pierwszy możemy zobaczyć także twarz, a nie tylko nazwisko osoby. 

 

 

SELMA I LEOPOLD ISRAELOWITZ

Pod koniec XIX wieku bardzo młody żydowski kupiec Leopold Israelowitz prowadził w Koszęcinie sklep z towarami mieszanymi (co najmniej od 1895 roku, kiedy jest wymieniony w spisie adresowym).

W 1889 roku ukazało się jego ogłoszenie (redakcji „Katolika” nie przeszkadzało, by wziąć od Żyda pieniędzy za ogłoszenie w chrześcijańskiej gazecie) że „ Sieczkarnie z dwoma kołami obrotowemi i trzema kosami najlepszego fabrykatu po cenie 35 M poleca Leop. Israelowitz, Koszencin G-Ś”


Pocztówka z Koszęcina z widokiem z końca XIX wieku 

Leopold urodził się w 1864 roku w Będzinie. Był drugim synem Israela Herszla Israelowitza / Israelowicza i jego żony Rosy, miał jeszcze 3 młodsze siostry i młodszego brata.

W Koszęcinie poznał Selmę Schnitzer, córkę Louisa Schnitzera, urodzoną w 1867 roku w Koszęcinie (lub Boronowie), z którą ożenił się w 1886 roku.

Leopold Israelowitz (1864 - 1934) i Selma Israelowitz (Schnitzer) (1867-1943)
fotografie portretowe ze zbiorów rodzinnych,
 wykonane w studiu fotograficznym w Raciborzu prawdopodobnie w latach 30tych

Przez co najmniej ćwierć wieku wiedli tutaj spokojne i dostatnie życie, o tyle spokojne i dostatnie o ile o spokoju i dostatku można było w tamtych czasach i z ich pozycją mówić.

Mieszkali w Koszęcinie co najmniej do 1910 roku (wtedy urodziła się tutaj najmłodsza córka – Ilse/ Niclas), wyjechali przed 1920 lub w 1920 roku (chociaż Ilse w jednym z dokumentów podaje, że mieszkała w Raciborzu od 1929 roku). Według przekazu i rodzinnych dokumentów w ciągu 23 lat doczekali się dziewięciorga dzieci – 6 córek i 3 synów, z których w dzieciństwie nie zmarło żadne, a większość dożyła późnej, a niektórzy nawet bardzo późnej, starości. Po kolei rodzili się Katie/Kate (1887), Caecilie (1889), Bianca (1892), Georg (1894), Frieda (1895), Martin (1896), Herta (1899), Arthur (1901), Ilse/Elsie (1910).

Według dokumentów z USC w Koszęcinie małżonkowie Israelowitz mieli jeszcze troje dzieci: Rithe (1897), Erich (1890) i Erwin (1907 - 1908)

Fragment drzewa genealogicznego rodziny Israelowitz z archiwum rodzinnego


Jak łatwo dostrzec kiedy rodziła się Ilse najstarsze córki były już dorosłe (oraz samodzielne i zamężne).

Najstarsza Katie i piąta w kolejności Frieda wyszły za maż w Raciborzu, tam też w przyszłości z najmłodszymi dziećmi przeprowadzili się małżonkowie Israelowitz.

Rynek w Raciborzu w dzień targowy
Opis archiwistyczny wspomina o powiązaniach rodziny z kamienicą Rynek 5, ale nie są one zbyt jasne.  
Fotografia z archiwum rodzinnego

Pozostałe dzieci i wnuki wyjeżdżały po kolei do innych części Niemiec (Frieda, Caecilie), do Izraela (Arthur, czasowo Wilhelm z rodziną) i do Stanów Zjednoczonych, gdzie do dzisiaj żyją ich potomkowie.

Leopold zmarł w Raciborzu w 1934 roku. Możemy z największą dozą prawdopodobieństwa zakładać, że jest pochowany na tamtejszym kirkucie.  

Nie istniejąca synagoga w Raciborzu (pocztówka przedwojenna) i zdewastowany raciborski kirkut, na którym obecnie nie zachował się nawet jeden nagrobek (zdjęcie czarno białe- archiwalne)

Takiego szczęścia, żeby umrzeć i spoczywać wśród bliskich, nie miała jego żona. Przeżyła wprawdzie męża o 9 lat, ale jej ostatnie lata życia i życie ich potomków naznaczyło piętno Shoah.

Jednak zanim się to zdarzyło to w 1936 roku Selma zdążyła jeszcze dobrze wydać za mąż także najmłodszą córkę. Ilse poślubiła w Raciborzu 3 lata młodszego Williama Egona Niclasa, mieszkańca tego miasta.

William był synem raciborskiego kupca (sprzedawcy, przedstawiciela handlowego) Georga Niclasa, który zmarł młodo po ciężkiej chorobie kiedy jego syn miła 3 lata, i pochodzącej z Przyrowa Rosy Arely.

Młodzi małżonkowie pięć dni po ślubie wypłynęli z Hamburga do Stanów Zjednoczonych, gdzie zostali na stałe. W tę podróż wyruszyła z nimi Hilda, siostra Ilse. Ilse wpisana jest na listę pasażerów jeszcze pod panieńskim nazwiskiem, a akt ślubu zatwierdzali po przypłynięciu do Nowego Jorku i w Havanie na Kubie. 

Zdjęcie z wesela Ilse Israelowitz i Williama Niclasa . Obok państwa młodych siedzą ich matki - pierwsza z lewej Selma Israelowitz, pierwsza z prawej matka Williama - Rosa Niclas (Arely)
Fotografia ze zbiorów rodzinnych.

W ostatnim okresie życia, tuż przed i podczas II wojny Selma Israelowitz, wdowa po koszęcińskim kupcu Leopoldzie mieszkała w Raciborzu przy Niederwaldstrasse 17 I (list z kwietnia 1939), w marcu 1942 roku  przy Niedertorstrasse 2 (obecnie ulica Młyńska), pół roku później przy Breitestrasse 54 (ulica Szeroka), w kamienicy zarządzanej przez Kurta Wartenburgera (obecnie ul. księdza Józefa Londzina). To był jej ostatni adres przed „akcją przesiedleńczą”.

Racibórz, Breitestrasse, widok w kierunku kościoła świętego Mikołaja.
Kamienica nr 54 znajduje się na przeciwnym końcu ulicy, tuż koło kościoła i podobnie jak ta z pierwszego planu jest kamienicą narożną.Nie zachowała się żadna z kamienic przy Niedertorstr.


ZAGŁADA

20 listopada 1942 roku wraz z 50 innymi Żydami z Górnego Śląska, wśród których znalazło się 38 mieszkańców Raciborza (w tym także krewni jej córek i sąsiadki z kamienicy) transportem T XVIII/2, no. 79. przewieziona została z Opola do Therezinenstad.

Katie, najstarsza córka, która podczas wojny przebywała w Szanghaju, za pośrednictwem Czerwonego Krzyża prowadziła w sprawie matki korespondencję z siostrą, która mieszkała wówczas na Jamajce. Ilse z mężem poprzez Amerykański Kongres Żydowski starali się o paszport i wizę amerykańską dla Selmy i otrzymali zgodę na jej sprowadzenie do Ameryki. Niestety kiedy się to udało na wszelką pomoc było już za późno.  

Według oficjalnych danych niemal w rok od dnia transportu, 4 listopada 1943 roku Selma Israelowitz zmarła w obozie w twierdzy w Terezinie. Cecilie podaje jako dzień śmierci matki 6 listopada. 

Z prawej - żydowska część cmentarza w forcie Terezin 
w lewej -widok fortecy w Terezinie, gdzie mieścił się nazistowski obóz koncentracyjny (www.zdar.cz)
 

Po tej tragedii również Katie  nie wróciła do rodzinnego miasta, zmarła w 1981 roku, w wieku 94 lat w Kalifornii, gdzie mieszkały także jej siostry. 

*****

W obozie w Terezinie zginęło jeszcze czworo sąsiadów Selmy z kamienicy przy Breitestrasse 54:

wspomniane już Koslowsky Johanna, z.d. Riesenfeld, ur. 24.7.1859 w Gliwicach (+ 5.1.1943) i Lustig Rosalie, ur. 10.5.1859 w Adamowicach (+27.4.1943) - wywiezione tym samym transportem co Selma oraz Plier Elfriede, ur. 16.7.1853 (+ 18.4.1943), wywieziona 04.12.1942 i małżeństwo Krebs Leopold, ur. 16.12.1858 w Zabrzu (+ 19.8.1943) i jego żona Krebs Rosa, z.d. Perl. ur. 18.1.1881 w Rudniku (brak inf. o śmierci), wywiezieni 11.12.1942.

Jak możemy policzyć, podobnie jak w przypadku większości koszęcińskich Żydów zamordowanych podczas wojny, były to osoby w bardzo sędziwym wieku (oprócz 30 lat młodszej, ale również niemłodej, żony Leopolda Krebsa), a Selma przeżyła w obozie śmierć wszystkich swoich wywiezionych sąsiadów.

W Teresinie zmarł także teść Friedy, Hermann Wachsmann z Raciborza (ur. 1857 + 06.05.1943), wywieziony tam w kwietniu 1943 roku (jego dwie córki Frieda Heymann i Hilde Boehm zostały zamordowane w Auschwitz, a syn Erich zginął w Marsylii).

Cecilie Ferche (Israelowitz)
(1889-
Szczególnie tragicznie los dotknął rodzinę drugiej córki Israelowitzów - Caecilie Ferche, mieszkającej w Berlinie. 

Jak dowiadujemy się z listów Cecilie została ona  aresztowana 17 marca 1943 roku. Dwa dni później trafiła do obozu w Terezinie. Z oficjalnej dokumentacji wynika, że następnego dnia po jej aresztowaniu zmarł jej mąż Paul Josef Hermann Ferche (nie jest wiadome czy został zabity czy zmarł w związku z jej  aresztowaniem, czy również była aresztowany i zmarł podczas aresztowania, stało się to jednak dokładnie w tym samym terminie).  

Cecilie przeżyła pobyt w Terezinie, opuściła obóz po zakończeniu wojny, po 10 maja 1945 roku. W 1946 roku była jedyną osobą z rodzeństwa, która została w Europie, a kontakt z nią z całego rodzeństwa utrzymywała tylko najmłodsza Ilse.

Najstarsza córka Cecilie - Debora została deportowana do getta w Rydze. Jeszcze na dworcu podczas transportu poznała Guntera Fleichela, z którym w 1943 roku wzięła ślub. Wkrótce po tym  Gunter zmarł  w gettcie na raka żoładka.  Debora przeżyła obozową tułaczkę i wyjechała do Ameryki. 

 

W gettcie w Mińsku 28.07.1942 (podczas pierwszego dnia jednego z największych pogromów na terenie Sondergetto Minsk) zginęła jej córka Elvire de Jonge (ur. 1918), tam też zamordowani zostali  jej mąż, oraz jego rodzeństwo i rodzice. 

Przez Rygę i Stutthof przeszła druga córka Friedy - Renee Charlotte Cohn, a jej mąż Martin Cohn po deportacji w 1941 do Rygi i przejściu przez Stutthoff został zamordowany 23.3.1945 w Buchenwaldzie. 

Najmłodsza córka Ingeborge (Inge) podobnie jak matka i babka trafiła do Terezina (30.06.1943) i wg oficjalnych informacji transportem 9-VIII/2 z 6.10.1944 r wywieziona została do KL Auschwitz, gdzie  09.10.1944 roku została zamordowana. 


ŚWIADECTWA I WSPOMNIENIA

 


Już po wojnie Cecilia Ferche opisała czas pobytu w obozie i ostatnie miesiące życia Selmy w liście do Ilse Niclas:

„ (…) byłam ogromnie szczęśliwa, kiedy zobaczyliśmy się ponownie. Mam nadzieję, że w miarę możliwości udało mi się nieco ułatwić jej życie. Krótko przed przyjazdem, 17 marca 1943 r. zostałam aresztowana, a 2 dni później dotarliśmy do Theresienstadt. Wtedy od razu dowiedziałam się, gdzie mieszka Mama, spotkałam koleżankę, która przygotowała ją na mój przyjazd, gdyż obawiałam się, że stres może jej zaszkodzić. Krótko przed tym Mama przeszła ciężką infekcję obu płuc i nadal wyglądała bardzo słabo. Potem naprawdę poprawiła się - czy to z radości? - choć jej serce było zbyt słabe. Miałam zaszczyt spędzić z nią dwukrotnie urodziny, dwie Wielkanoce i jedno święto Chanuka i dałam jej trochę szczęścia w postaci drobiazgów (rzeczy do jedzenia), które można było tam dostać.

Inge (Ingeborg - córka Cecilie) została aresztowana w Münster, spędziła 3 miesiące w więzieniu w Münster i 3 w Hanowerze; potem przyjechała do Theresienstadt. Matka była tak szczęśliwa, że zobaczyła wnuczkę! Niestety radość nie trwała długo; Wszechmogący chciał inaczej - i jak mądrze to zorganizował, aby zabrać ją do Siebie, bo 6 listopada, kiedy zamknęła oczy, wkrótce potem znów zaczęły się transporty na Wschód i kto wie, czy mogła bym ją tam ochronić. Tutaj miałam taką możliwość.
Teściowie Elwiry również wyjechali tym transportem, mimo że ojciec był rannym weteranem wojennym.
[ ] i gazecie dowiedzieliście się z pewnością o wszystkich wielkich cierpieniach. Ja sam musiał
am ponieść wiele ofiar, gdyż moja droga córka Elwira i trzech wspaniałych zięciów stali się ofiarami tej wielkiej zbrodni. (…) musimy być wdzięczni Bogu, że (matka) trafiła do Theresienstadt i że mogłam być z nią przez jakiś czas. Byłam z nią prawie codziennie, choć tylko przez krótki czas, ponieważ sama pracowałam bardzo ciężko jako pielęgniarka w zakładzie leczniczym. Przy tym całym cierpieniu, które musiałam tam oglądać, zapomniałam o własnym smutku i byłam szczęśliwa, że pomogłam tam wielu biednym ludziom. Mama żyła bardzo biednie, ale była razem z wieloma innymi koleżankami i dlatego chciała pozostać w tych barakach. Miałam możliwość załatwienia jej nieco lepszego zakwaterowania. Razem z nią mieszkała jej bardzo dobra koleżanka, pani Markowitz z Berlina […] (…) Mama mieszkała z nią długo, a ja często ją odwiedzałam, nawet po śmierci mamy. Miała to szczęście, że pozostała przy życiu i uczestniczyła w wyzwoleniu. Również ojciec Wachsmann (teść Friede) umarł w moich rękach. Berta Mürmann też, siostra Louisa. Odwiedzałam ich oboje często. Niestety Hedwig znalazła się w transporcie na Wschód i nikt więcej o niej nie słyszał.”

 


Stolpensteine "kamienie pamięci" Martina Cohna i Renee Charlotte Cohn
przed ich domem przy Lemker Strasse 5 w Nienburgu nad Weserą 
źródło: https://stolpersteine-guide.de/map/biografie/1844/ehepaar-cohn

Martin Cohn urodził się 20 stycznia 1903 roku w Nienburgu jako syn Herza i Friedy Cohn. Jego ojciec prowadził firmę hodowlaną i gospodarstwo rolne, a Martin również nauczył się zawodu rolnika.
8 stycznia 1938 r. zawarł w Nienburgu związek małżeński z Renée Ferche (wnuczką Selmy i Leopolda Israelowitzów) urodzoną 27 stycznia 1915 roku w Halle an der Saale.
Mieszkali przy Lemker Straße 5. Pod naciskiem narodowych socjalistów 13 października 1938r. przenieśli się do Hanoweru na Lavesstraße 28.
Stamtąd oboje 15 grudnia 1941r. deportowani zostali do obozu w Rydze, a 9 sierpnia 1944 r. zostali przeniesieni do obozu koncentracyjnego Stutthof.
Zaledwie cztery dni później, 13 sierpnia 1944 r., Martin Cohn został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie i tam zamordowany 23 marca 1945 r.
Renee Cohn została uwolniona z obozu Stutthof wyzwolonego 9 maja 1945 roku przez wojska radzieckie.
W latach 1945-1947 mieszkała ponownie w Nienburgu i przeniosła się do rodziny Weinbergów przy Oyler Str. 13. W 1948 r. wyemigrowała z Hanoweru do Anglii, gdzie pracowała jako pokojówka. W 1957 roku przeniosła się do Nowego Jorku/USA, gdzie poślubiła swojego drugiego męża i przyjęła nazwisko Ross. W lipcu 1989 roku na zaproszenie miasta Nienburg odwiedziła swoje dawne miejsce zamieszkania wraz z córką Marią Rodin. Renée Ross zmarła w Clearwater/Florida (USA) w 1992 roku.
"Kamienie pamięci" upamiętniają małżeństwo Cohnów od 10 marca 2014 roku.

Koszęcińskich Żydów wciąż upamiętnia tylko ta strona. 

Być może straty tej rodziny są jeszcze większe, ale na potrzeby tego opracowania i w czasie który na to mogłam przeznaczyć, prześledziłam tylko część głównej linii pokrewieństwa i nie wiem nic np o rodzeństwie i potomkach rodzeństwa Leopolda i Selmy, czy też wszystkich teściach i rodzinach współmałżonków młodych Israelowitzów. Jednak skala aresztowań i morderstw dokonanych w niemieckich środowiskach Elvire i Renee była ogromna, wywiezione i zamordowane zostały ich całe rodziny i całe sąsiedztwa.

 *****

ŻYDZI URODZENI W KOSZĘCINIE I ZMARLI W TEREZINIE

W Terezinie w tym czasie co Selma więzieni byli i również nigdy stamtąd nie wyszli inni mieszkańcy Koszęcina, jej rówieśnicy i wieloletni sąsiedzi:

Wilhelm Aufrichtig, kupiec i oberżysta

urodzony 12 maja 1869 r. w Koszęcinie, mieszkał w Dreźnie. Deportowany z Drezna 11 sierpnia 1942 do getta w Teresinie, gdzie zmarł 4 lipca 1943 r.

Maria Doering, z domu Buchner

urodzona 26 maja 1877r. w Koszęcinie, mieszkała w Berlinie (Kreuzberg), deportowana z Berlina trafiła do Teresina 10 września 1943r., tam też zmarła 8 kwietnia 1944 r.

Ludwig Freund
urodzony 20 kwietnia 1857r. w Koszęcinie, mieszkał w Lipsku, wywieziony z Weimar-Halle-Leipzig, 20 września 1942 trafił do getta w Teresinie, gdzie zginął 3 października 1942 r.

Pauline Baumann, z domu Schäfer,

urodzona 25 marca 1871 r. w Koszęcinie, mieszkała w Berlinie (Charlottenburg).
Deportowana z Berlina, 30 lipca 1942 trafiła do getta w Teresinie, gdzie zginęła 29 grudnia 1942r.

jej siostra Cäcilie Lohberger, z domu Schäfer
urodzona 13 grudnia 1874r. w Koszęcinie (Koschentin), mieszkała w Berlinie (Mitte). Deportowana z Berlina, 06 sierpnia 1942 trafiła do Teresina (getto Theresienstadt), gdzie zginęła 14 maja 1944r.

Hugo Rosenberg

urodzony 30 września 1865r. w Koszęcinie (Koschentin), mieszkał we Wrocławiu (Breslau). Deportowany z Wrocławia, trafił 30 sierpnia 1942 do getta w Teresinie (Theresienstadt), gdzie zginął 25 września 1942 r.




Niech ich dusze będą zawiązane w węzeł życia.


________________________________________________________________________________

Opracowanie tak dokładnej informacji o rodzinie Israelowitz możliwe było dzięki depozytowi jakiego dokonali Ilse i Willy Niclas. Zdeponowali między innymi fotografie (te opisane tutaj jako "archiwum rodzinne", otwarte do użytku edukacyjnego), korespondencję i dokumenty.


Opracowanie powstało w ramach stypendium ministra kultury i dziedzictwa narodowego na rok 2022.